Puchar Ligi Angielskiej to zdecydowanie najmniej prestiżowe trofeum, o które grają czołowe kluby Premier League. Przeważnie mecze EFL Cup traktowane są przez trenerów jak poligon doświadczalny, gdzie do boju można puścić drugi garnitur. Dziś i jutro poznamy półfinalistów rozgrywek. Na pierwszy plan wychodzi starcie obrońców trofeum, piłkarzy Manchesteru City, z Arsenalem.
Ten mecz dziś o 21:00 na Emirates Stadium w Londynie. Arsenal jest w takiej formie, że będąc kibicem tej drużyny ciężko o optymizm przed jakimkolwiek spotkaniem, a co dopiero meczem z The Citizens. Żeby do dogrzebać się do ostatniego zwycięstwa Arsenalu poza Ligą Europy, przez którą drużyna Mikela Artety przeszła jak burza, trzeba dotrzeć do 1 listopada i meczu na Old Trafford. Po zwycięstwie z Czerwonymi Diabłami nie brakowało pochwał dla Artety i jego dobrze ułożonego taktycznie zespołu. Arsenal rzadko wygrywał w ostatnich latach z ekipami z TOP 6, więc po takim meczu od razu uruchomiły się dywagacje, że oto wszystko idzie w dobrym kierunku.
Nic bardziej mylnego. Wyniki Arsenalu w Premier League od tamtej pory to 0:3 z Aston Villą, 0:0 z Leeds, 1:2 z Wolves, 0:2 z Tottenhamem, 0:1 z Burnley, 1:1 z Southamptonem i wreszcie 1:2 z Evertonem. Łącznie dwa punkty w siedmiu spotkaniach i twarde lądowanie na 15. miejscu w tabeli. Bilans bramkowy 12-18 także jest bardzo wymowny. Za czasów Arsene'a Wengera to byłoby po prostu nie do pomyślenia.
Kanonierzy mimo wszystko wstawili jednak za kadencji Artety na klubowe półki dwa trofea – Puchar Anglii i Tarczę Wspólnoty. Po drodze pokonywali najlepszych – Manchester City, Chelsea czy Liverpool. Czyżby więc Arteta miał sposób na granie przeciwko gigantom, a jego problemem były mecze z teoretycznie słabszymi? Trudno powiedzieć, ale jeśli fani Arsenalu szukają jakiegoś pocieszenia lub pierwiastka optymizmu przed dzisiejszym ćwierćfinałem EFL Cup, to chyba taka nieco naciągana teoria jest jedynym, co przychodzi do głowy.
Manchester City nie zachwyca, stracił już sporo punktów w lidze, ale 8. miejsce Obywateli (z zaległym meczem) nie sposób porównać do 15. pozycji ekipy z północnego Londynu. Kibice Manchesteru mogą się martwić wyraźnie słabszą formą ofensywy zespołu, co widać wyraźnie po liczbie zdobywanych bramek. W 13 spotkaniach Premier League Citizens zdobyli ich raptem 19, co jak na zespół prowadzony przez Pepa Guardiolę jest wynikiem skandalicznie słabym. Jednak nie w grudniu rozstrzygają się najważniejsze rzeczy w futbolu, więc nie ma sensu wyciągać daleko idących wniosków. Na pewno dziś drużyna gości będzie faworytem. Nie tylko dlatego, że Arsenal jest w zapaści, ale też przede wszystkim dlatego, że Guardiola ma szerszą i mocniejszą kadrę. Może pozwalać sobie na rotacje, ostrożnie szafować siłami czołowych graczy, co zresztą zaowocowało już trzema triumfami w Pucharze Ligi w trzech ostatnich sezonach. Czwarty kolejny nikogo raczej nie zdziwi.
W pierwszym dzisiejszym ćwierćfinale Brentford (4. drużyna Championship) zmierzy się z Newcastle. Jutro Stoke (7. miejsce w Championship) podejmie Tottenham, a potem Everton zagra z Man Utd.