Chyba najstarsi górale nie pamiętają takiej kolejki w Premier League. Żadna ekipa z tak zwanego TOP 6 nie wygrała swojego meczu! Oczywiście określenie TOP 6 jest mocno umowne, bo lokowanie Arsenalu wśród najlepszej szóstki ligi angielskiej to karkołomne przedsięwzięcie. Obecnie Kanonierzy z trudem mieszczą się w TOP 15…
Nad Kanonierami nie ma już chyba sensu się pastwić. Właśnie przegrali po raz pierwszy w historii Premier League cztery kolejne domowe mecze. W pięciu ostatnich ligowych meczach zdobyli… jednego gola i raptem jeden punkt! W niedzielę mieli się przełamać, a Burnley wydawało się idealnym do tego rywalem. Tymczasem Granit Xhaka dostał czerwoną kartkę, potem Mohamed Elneny cudem uniknął tego samego, a chwilę później Pierre-Emerick Aubameyang strzelił gola samobójczego. Tak jakby podopieczni Mikela Artety sami uparli się, że przegrają ten mecz. I przegrali. A Burnley wydostało się ze strefy spadkowej.
Pod kreską znalazło się Fulham, choć ze swojego niedzielnego wyniku drużyna z Craven Cottage może być zadowolona. Po naprawdę dobrym meczu beniaminek zatrzymał mistrza Anglii. Mało tego, wygrana z Liverpoolem była na wyciągnięcie ręki. Chociaż w tym wypadku raczej nie "niewyciągnięcie ręki" przez Aboubakara Kamarę. Wprowadzony kilka minut wcześniej na boisko napastnik zachował się niefrasobliwie, wyskakując w murze z rękami poza obrysem ciała. Piłka trafiła Francuza właśnie w rękę i sędzia musiał podyktować rzut karny. Okazję na gola zamienił niezawodny Momo Salah. Liverpool urwał się ze stryczka, choć remis z Fulham chluby mistrzom kraju nie przynosi. Ale po tak słabym meczu i tak lepszy rydz niż nic.
Tottenham nie odjechał Liverpoolowi, bo sam wcześniej także zremisował 1:1. Koguty prowadziły z Crystal Palace 1:0 po bramce Harry'ego Kane'a. Czy musimy dodawać, że asystę zanotował Son? Raczej nie musimy. Na pewno jednak sporo pomógł błąd bramkarza Orłów, Vicente Guaity. Ekipa z Selhurst Park nie miała jednak zamiaru się poddawać. W 81. minucie Jeffrey Schlupp wyrównał. Podział punktów stał się faktem.
Nie wygrała także Chelsea. The Blues byli ostatnio w dobrej formie, ale i Everton chce wrócić do najlepszych. The Toffees po bramce Gylfiego Sigurdssona zwyciężyli 1:0. Chelsea mogła zrównać się z liderami, a tymczasem wypadła z czwórki, bo swoje mecze wygrały zespoły Leicester i Southampton.
Rozczarował szlagier kolejki. Po derbach Manchesteru obiecywaliśmy sobie wiele, a tymczasem – jak w powiedzeniu – z dużej chmury mały deszcz. Bezbramkowy remis, który do końca nie cieszy żadnej ze stron, ale wobec takich wyników 12. kolejki, żadnej też specjalnie nie martwi. Citizens wciąż mają problem ze strzelaniem goli – z 17 zdobytych w tej kampanii, aż pięć padło przeciwko Burnley. Bieda…
Czym spowodowana jest weekendowa zadyszka najlepszych? A raczej "najlepszych i Arsenalu"? Być może natężeniem meczów. Cała gromada z TOP 6 gra w europejskich pucharach, a za nami właśnie ostatnia, szósta kolejka fazy grupowej. W międzyczasie była jeszcze intensywna przerwa reprezentacyjna. Najlepsi grają co trzy dni bez wytchnienia. A koniec zmagań w Lidze Mistrzów i Lidze Europy wcale nie oznacza chwili na odsapnięcie. Już we wtorek, środę i czwartek kolejna seria spotkań w Premier League. A potem kolejna i jeszcze następna i jeszcze jedna… Ot, typowy grudzień w Anglii. Maratoński wysiłek, który będzie miał niebagatelne znaczenie dla układu sił w ligowej tabeli. Jak widać – niespodzianek raczej nie zabraknie.