Skip to main content

To była kolejka, która stała pod znakiem piątkowych derbów Krakowa. Mimo pustych trybun Święta Wojna stała zaś pod znakiem nie do końca zdrowej rywalizacji. Liczba fauli i kontrowersji znacznie przewyższyła liczbę udanych akcji, sytuacji podbramkowych, nie mówiąc o golach. Finalnie padł remis 1:1, ale echa derbów jeszcze długo będą nam wybrzmiewać. Jednak należy pamiętać, że nie był to jedyny mecz 12. kolejki.

BLOTKI
Janusz Filipiak – dziś bezkonkurencyjny Janusz Filipiak, który w ostatnich dniach z kompromitowania się uczynił dyscyplinę olimpijską. Już jego przedmeczowy wywiad, w którym spekulował na temat rzekomego pomagania Legii przez sędziów był głupi. Jednak jego zachowanie na derbach, gdy lżył sędziego Daniela Stefańskiego oraz w następstwie tego kuriozalne oświadczenie Cracovii i równie beznadziejne wypowiedzi w programie Liga+Extra. To wszystko tworzy obraz wręcz fatalny. Mówimy o człowieku, który mieni się profesorem i na każdym kroku pokazuje swoje bogactwo. Niestety, szlachectwo nie zawsze zobowiązuje. Pan Filipiak uwierzył w spisek przeciwko Pasom, a przypomnijmy, że to właśnie Cracovia odpokutowuje właśnie karę punktową za korupcję sprzed ponad dekady. Ale pal licho hipokryzję albo krótką pamięć. Prezes klubu, który we własnej loży wyzywa sędziego meczu od… "wujów", a jednocześnie twierdzi, że nie odpowiada za to, kto w loży obok przesiaduje… Prezes, który twierdzi, że w czasie meczu jest kibicem, a jego zachowanie nie różniło się w niczym od postawy przeciętnego kibica… Wreszcie prezes klubu, który wydaje oświadczenie sugerujące, że żona sędziego według wpisów w Internecie jest fanką Wisły… Nie no, tego jest po prostu za dużo. Szkoda komentować. Przywołując równie kulturalnego Zbigniewa Stonogę: "szkoda strzępić ryja".

Dawid Szot – zostając w klimacie derbów wyróżniamy tu też Wiślaka, Dawida Szota. Parę kolejek temu ten 19-latek obejrzał żółtą kartkę za próbę wymuszenia rzutu karnego. Najwyraźniej kartka i krytyka w mediach nie zrobiły na Szocie wrażenia, bo ten w piątkowym meczu z Cracovią po raz kolejny próbował nabrać arbitra. Skończyło się znów napomnieniem. To nie wszystko – w drugiej połowie po jednym z fauli tylko dużej pobłażliwości  sędziego Daniela Stefańskiego Szot zawdzięcza fakt, że dotrwał na boisku do końca, czyli do zmiany, którą przytomnie zaordynował mu trener Hyballa.

Tomasz Makowski – nominacja tak za brutalny atak na Bartosza Kapustkę, po którym obejrzał czerwoną kartkę, jak i generalnie za beznadziejną grę. To jeden z tych graczy, którzy bez przepisu o obowiązkowym młodzieżowcu raczej w Ekstraklasie by się nie pojawił. Kompletnie bezbarwny pomocnik, który bardzo słabym meczem z Legią potwierdził, że ciężko mówić o nim w kategoriach talentu. Mimo, że uzbierał już 60 meczów na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.

ASY
Jakub Świerczok – napastnik Piasta Gliwice był autorem zdecydowanie jednej z najładniejszych bramek w tym sezonie. W zremisowanym 1:1 meczu z Zagłębiem Lubin popisał się znakomitym uderzeniem, którym przelobował Frantiska Placha. Bramkarza Miedziowych trudno winić za tę bramkę, choć przecież "dostał kołnierza". To było po prostu perfekcyjne uderzenie. Piast nacieszył się prowadzeniem krótko, ale po szybkim wyrównaniu Zagłębia więcej bramek już nie padło i gliwiczanie przedłużyli serię meczów bez porażki.

Jakov Puljić – chorwacki napastnik Jagiellonii na początku rozgrywek nie błyszczał, ale najwyraźniej potrzebował przełamania. Takim był zakończony zwycięstwem Jagi 5:2 mecz z Wisłą Płock, kiedy strzelił hat-tricka. W weekend Puljić znów trafił trzykrotnie, tym razem w meczu z Wartą Poznań. I znów białostoczanie zafundowali fanom przed telewizorami fantastyczny spektakl, zakończony wygraną 4:3. Ostatnio zdecydowanie warto oglądać Jagiellonię i zdecydowanie warto przyglądać się jej chorwackiemu napastnikowi, który niepostrzeżenie został wiceliderem klasyfikacji strzelców w Ekstraklasie.

Legia Warszawa – w początkowej części sezonu z ochotą wstawialiśmy Legię do kategorii "blotek", zresztą całkiem słusznie, bo mistrzowie Polski w lidze radzili sobie średnio, a w Europie beznadziejnie. Trzeba jednak docenić, że od porażki z Karabachem i przegranego po karnych meczu o Superpuchar drużyna Czesława Michniewicza nie zeszła z boiska pokonana od dziewięciu spotkań, na co złożyło się aż osiem meczów ligowych. W weekend po niespodziewanej wpadce Rakowa, Legia znów jest liderem i wielce prawdopodobne, że zostanie nim na dłużej. W sobotę stołeczny zespół ograł Lechię 2:0.
 

Related Articles