
Inter od czasu gdy powrócił do Champions League nie jest w stanie zagrać w tych rozgrywkach także wiosną i za każdym razem kończy rywalizację w grupie. Wiele wskazuje na to, że tak samo może być i tym w roku. Na półmetku Nerazzurri mają zaledwie 2 punkty na koncie, dziś na San Siro przyjeżdża Real.
Ta grupa Ligi Mistrzów jest zresztą zupełnie szalona. Już na początek Real przegrał u siebie ze zdziesiątkowanym kadrowo przez wirusa Szachtarem. Potem było wcale nie mniej ciekawie. Po trzech seriach gier Borussia Moenchengladbach ma 5 punktów i fotel lidera, drugi Szachtar ma cztery oczka, tak jak trzeci Real. Królewscy podreperowali swój bilans ogrywając przed trzema tygodniami Inter 3:2. Teraz Włosi mają chrapkę na rewanż. Jeśli rewanżu nie będzie, powoli będą mogli zapomnieć o podboju Ligi Mistrzów. Po raz kolejny…
Dziś jednak są powody do optymizmu z perspektywy kibica Interu. Do gry wrócił Romelu Lukaku, a swoją obecność zaznaczył w weekend dubletem przeciwko Torino. Inter przegrywał już 0:2, by po piorunującej końcówce wygrać 4:2. Wprawdzie poza grą jest kilku istotnych zawodników, jak choćby Marcelo Brozović czy Stefano Sensi, ale to i tak nic przy osłabieniach Realu.
Zinedine Zidane nie może skorzystać z usług Karima Benzemy, Sergio Ramosa, Edera Militao, Luki Jovicia, Fede Valverde czy Alvaro Odriozoli. Z kolei Isco jest już jedną nogą poza klubem. Zidane zimą chce się pozbyć Hiszpana. Ponoć w grę wchodzi wymiana… z Interem! W Mediolanie źle czuje się Christian Eriksen i to właśnie ci piłkarze mieliby zamienić się miejscami.
Na dziś francuski menadżer Realu ma jednak spory ból głowy. Wypadają absolutnie kluczowi piłkarze jak Benzema i Ramos, a sytuacja w grupie wcale nie jest wesoła. Zwycięstwo Interu zepchnie Real na samo dno tabeli i szansa na wyjście z grupy będzie już tylko iluzoryczna. W symptomy obniżki formy widać w lidze. Jeszcze przed przerwą reprezentacyjną Real przegrał 1:4 z Valencią popełniając litanię kardynalnych błędów w obronie. W ostatniej kolejce Królewscy zremisowali 1:1 z Villarreal. Jeśli fani Los Blancos mają się z czego cieszyć, to chyba tylko z jeszcze gorszej sytuacji punktowej Barcelony w La Liga. Real z bilansem 5-2-2 wciąż należy do czołówki, choć wszyscy wiedzą, że wyniki i gra zespoły są poniżej oczekiwań.
Pierwszy mecz obu tych zespołów 3 listopada był widowiskiem znakomitym. Real wyszedł na prowadzenie 2:0 po bramkach Benzemy i Ramosa, czyli tych, których dziś zabraknie. Szybko kontaktowym golem odpowiedział Lautaro Martinez, finalizując świetną, zespołową akcję. W 68. minucie Ivan Perisić wyrównał i wydawało się, że to Inter przejmuje lejce. Ale na 10 minut przed końcem bomba Rodrygo ugrzęzła w siatce. Na tego gola Nerazzurri już nie odpowiedzieli.
Inter rzadko przegrywa u siebie z drużynami z La Liga – zdarzyło się to tylko dwa razy w historii, ale ten ostatnio to dość świeży przypadek. W zeszłym sezonie na San Siro triumfowała Barcelona, która zagrała w nieco eksperymentalnym składzie.
Conte i Zidane znają się z jednej szatni, bo grali razem w Juventusie. Dziś jednak o sentymentach nie może być mowy, bo stawka jest zbyt duża. To samo tyczy się Achrafa Hakimiego, wypchniętego z Realu do Interu. Królewscy zarobili dobry grosz, ale oddali jeden z większych talentów wśród bocznych obrońców lub wahadłowych. W pierwszym meczu Hakimi popełnił katastrofalny błąd, prowadzący do utraty gola. Dziś musi się zrehabilitować, bo inaczej tylko potwierdzi, że ruch mistrzów Hiszpanii był słuszny.