Skip to main content

169 oficjalnych meczów: 162 porażki, 6 remisów i jedno zwycięstwo. To bilans reprezentacji San Marino od oficjalnego debiutu w 1990 roku. Teraz wydarzyła się rzecz wyjątkowa – zremisowali w dwóch meczach z rzędu o punkty!

0:0 z Liechtensteinem, a później 0:0 z Gibraltarem. Tak reprezentacja San Marino zakończyła rozgrywki w Lidze Narodów. Dla nich to rzecz wielka. Tak wielka, ze środkowy obrońca – Dante Rossi – w pomeczowym wywiadzie po prostu się rozpłakał: – Dla mnie to naprawdę sen. Nie wiem, co powiedzieć. Moja rodzina jest szczęśliwa. Chcę podziękować kolegom z drużyny i całemu sztabowi. dedykuję to zwycięstwo całemu San Marino. Może jesteśmy malutkim krajem, ale mamy wielkie serce.

W 1993 roku zremisowali z Turkami 0:0 w eliminacjach do MŚ 1994. Wtedy mecz życia zagrał bramkarz – Pierluigi Benedettini, który bronił strzał za strzałem. Zresztą reprezentacja San Marino w tamtych eliminacjach była silna, jak na swoje możliwości. W meczu z Polską mieli prawo się wściec. Jan Furtok w karygodny sposób strzelił gola ręką na 1:0, jakby chciał zaserwować w siatkówce. Zrobił to na tyle sprytnie, że sędzia bramkę uznał, a Furtok na zawsze stał się polskim symbolem piłkarskiego oszustwa. Kilka miesięcy później Davide Gualtieri dał Sanmaryńczykom sensacyjne prowadzeni z Anglią w 1. minucie. Gospodarze prowadzili przez 20 minut, ale skończyło się na 1:7.

Dopiero 8 lat później – w 2001 roku – zremisowali 1:1 z Łotwą. Był to ich drugi remis w historii, ale pierwsze punkty wyrwane na wyjeździe. Trudno im było punktować w eliminacjach MŚ czy ME, kiedy byli losowani z ostatniego koszyka. Postanowili więc grać spotkania towarzyskie z rywalami w ich zasięgu. I tak strzelili dwa gole w meczu z Liechtensteinem, co im się wcześniej nie zdarzyło. Zremisowali 2:2. Kilka miesięcy później znów zagrali więc z Liechtensteinem, odnosząc historyczne i jedyne zwycięstwo – 1:0. Od czasu do czasu grali z takimi rywalami, dopóki UEFA nie wymyśliła idealnej dla nich formuły – Ligi Narodów.

Owszem, jest mnóstwo głosów, że Liga Narodów to niepotrzebny twór, który tylko powiększa terminarz. Piłkarze się denerwują, że są traktowani, jak roboty. Trenerzy narzekają na tak napięty grafik, bo w końcu to sprzyja kontuzjom. Ale jeśli gdzieś pali się ta iskierka poparcia dla tej idei, to właśnie w załzawionych oczach Dante Rossiego. San Marino w grupie D może regularnie grać z niewiele mocniejszymi słabeuszami. I to w meczu o stawkę, awans do wyższej dywizji. Teraz łatwiej im punktować. Dla tych maluczkich – to sprawa naprawdę wielkiej wagi.

Related Articles