Skip to main content

Żeby znaleźć w ligowej tabeli Premier League Manchester United i Arsenal trzeba ją przescrollować do dolnej połówki! Oczywiście, to dopiero początkowa faza sezonu, ale na pewno na Old Trafford i The Emirates nikt nie może być zadowolony z wyników ligowych spotkań. Dziś pojedynek tych dwóch drużyn jest niewątpliwie szlagierem kolejki, a punkty, które są do podniesienia z murawy ważą naprawdę dużo.

Po czterech meczach Arsenal miał trzy zwycięstwa i porażkę z Liverpoolem. Wtedy wszystko rysowało się w dość korzystnych dla Kanonierów barwach. Ale po porażkach 0:1 z Manchesterem City i Leiecster sytuacja jest już znacznie gorsza. W obu tych meczach, zostając w klimacie rysunkowym, Arsenal zaprezentował się bezbarwnie. Mikel Arteta wyraźnie poprawił grę obronną drużyny, czego dowodem jest raptem 7 bramek straconych. Cóż jednak z tego, skoro stało się to kosztem gry ofensywnej – zaledwie 8 bramek strzelonych, z czego trzy przeciwko beniaminkowi z Fulham.

Krytyka płynie szczególnie na tego, który miał być po raz kolejnym liderem zespołu i maszyną do strzelania goli – mowa o Pierre-Emericku Aubameyangu. Tymczasem Gabończyk strzelił w tym sezonie jak na razie jedną bramkę w Premier League. Ktoś powie, że Arsenal ma dość trudny terminarz, ale stawka w rozgrywkach jest dość wyrównana i nie ma wyraźnych dominatorów. Arsenal może mieć kłopoty z każdym. A już na pewno z rozpędzającym się Manchesterem United.

Zgadza się, to nie jest najlepszy moment na rywalizowanie z Czerwonymi Diabłami. Ekipa Ole Gunnara Solskjaera od pamiętnego 1:6 z Tottenhamem przeszła istotną metamorfozę. Najpierw efektowne 4:1 z Newcastle, potem wygrana z PSG na wyjeździe, następnie cenny remis 0:0 z Chelsea, a potem kolejne zwycięstwo w Champions League – tym razem aż 5:0 z Lipskiem. Tych wyników nie sposób nie docenić. Norweg obudził ten Manchester United, który tak świetnie radził sobie w końcówce sezonu 19/20, dzięki czemu szturmem wdarł się na podium ligi, zostawiając w tyle Chelsea i Leicester.

Znów ofensywni gracze tacy jak Marcus Rashford, Anthony Martial, Bruno Fernandes czy Mason Greenwood sieją w szeregach rywali popłoch. Martiala na boisku nie zobaczymy, bo pauzuje za czerwoną kartkę, ale może to być szansa np. dla Edinsona Cavaniego. Arsenal może i przestawił wajchę na solidność w defensywie, ale jakoś trudno uwierzyć, by ktoś taki jak David Luiz lub Shkodran Mustafi w rywalizacji z Man Utd nie wymyślił czegoś, po czym kibicom The Gunners przed telewizorami mocniej zaczną bić serca.

W czwartek Arsenal grał pucharowy mecz z Dundalk (wygrana 3:0), ale Arteta do boju posłał głównie rezerwowych, więc w kontekście meczu na Old Trafford nie powinno to mieć znaczenia. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że Kanonierzy będą bardziej wypoczęci niż gospodarze, bo Solskjaer nie miał takiego komfortu, by na mecz z półfinalistą ostatniej edycji Champions League wystawić drugi garnitur.

W zeszłym sezonie Arsenal zremisował na Old Trafford 1:1 po golach McTominay'a i Aubameyanga. W rewanżu na The Emirates w Nowy Rok gospodarze wygrali 2:0 po bramkach Pepe i Sokratisa. Jednak w Premier League ekipa z północnego Londynu nie wygrała w Teatrze Marzeń od 2006 roku! Zwycięskiego gola w tamtym meczu zdobył Emmanuel Adebayor, a bramki Czerwonych Diabłów strzegł Tomasz Kuszczak! W 2015 roku Arsenal zdołał jeszcze pokonać Manchester United na jego terenie w Pucharze Anglii. Z obecnego składu londyńczyków ten mecz pamiętać może tylko Hector Bellerin i Calum Chambers, który zastąpił go z ławki. W Man Utd są nadal David De Gea i Luke Shaw.

Generalnie jednak Arsenal, pod czyją wodzą by nie był, w ostatnich latach na wyjazdach z ekipami z tzw. TOP 6 sobie nie radzi. I będzie sporym zaskoczeniem, jeśli dziś nagle wygra w Manchesterze.

Related Articles