
Po niecałych dwóch miesiącach wraca Liga Mistrzów! Już nie w "bańce" w Lizbonie, a w normalnym formacie. Wprawdzie na pustych stadionach, ale dziś nie czas by wybrzydzać. W przeddzień inauguracji Champions League 20/21 przyglądamy się faworytom rozgrywek. Niemal tradycyjnie jednym z głównych faworytów jest obrońca trofeum, czyli Bayern Monachium. Czy Hansi Flick pójdzie śladami Zinedine'a Zidane'a i zdoła wygrać Ligę Mistrzów rok po roku? Do tej pory udało się to tylko Realowi Madryt.
Bayern w grudniu może sięgnąć po swoje szóste trofeum w tym roku – wygrał Bundesligę, Puchar Niemiec, Ligę Mistrzów i dwa Superpuchary. Dopełnieniem będzie spodziewany triumf w Klubowych Mistrzostwach Świata. W międzyczasie Bawarczycy rozpoczną drogę po kolejną Ligę Mistrzów. Już bez Thiago Alcantary czy Philippe Coutinho, ale za to z Leroy'em Sane. Formy monachijczycy raczej nie zgubili, choć 1:4 z Hoffenheim była ogromnym zaskoczeniem. Poza tym jednak Bayern odniósł trzy zwycięstwa, strzelając w nich, bagatela, 16 goli! Robert Lewandowski jest już oczywiście liderem klasyfikacji strzelców i śrubuje kolejne rekordy. W środę na warsztat weźmie defensywę Atletico Madryt. Poza tym w grupie tej są Salzburg i Lokomotiw Moskwa. Problemów Bayern mieć raczej nie będzie, za to Lewy będzie mógł się spotkać na boisku ze swoim dobrym kumplem z reprezentacji Polski – Grzegorzem Krychowiakiem.
W zasadzie jak co roku jednym z faworytów Ligi Mistrzów jest Manchester City Pepa Guardioli. Hiszpan co roku musi przeżyć spore rozczarowanie lub nawet upokorzenie, gdy w fazie pucharowej przytrafia mu się nieudany dwumecz, po którym Citizens wracają do punktu wyjścia. Czy ten sezon będzie inny? Początek rozgrywek Premier League nie zapowiada raczej wyśmienitej kampanii. Citizens przegrali już z Leicester (2:5) i zremisowali z Leeds. W ostatni weekend wymęczyli zwycięstwo 1:0 z Arsenalem. W grupie Ligi Mistrzów czeka ich rywalizacja z Porto, Marsylią i Olympiakosem. Pierwsze trudności spodziewane więc w lutym albo marcu.
Mocny cios spadł na Jurgena Kloppa, który chciałby wrócić na tron Ligi Mistrzów, z którego brutalnie został strącony jeszcze przed wybuchem pandemii. Liverpool odpadł wówczas w 1/8 finału Ligi Mistrzów z Atletico Madryt. Ten sezon miał być reaktywacją The Reds w Champions League, ale już teraz wiadomo, że mistrzów Anglii czeka około pół roku bez Virgila van Dijka. Stoper reprezentacji Holandii po brutalnym wejściu Jordana Pickforda, bramkarza Evertonu, uszkodził więzadła krzyżowe w kolanie. Niezbędna będzie operacja i wielomiesięczna rehabilitacja. Jak ważnym piłkarzem dla Liverpoolu jest van Dijk – o tym nie trzeba przekonywać chyba nikogo. Mimo ciekawych wzmocnień (Thiago, Jota, Tsimikas) Liverpool nie będzie raczej głównym faworytem rozgrywek o uszaty puchar. W grupie z Ajaksem, Midtjylland i Atalantą powinno być bardzo ciekawie, bo każdy z tych klubów ma swój styl. Na nudę raczej narzekać nie będziemy.
Nie wolno lekceważyć tegorocznych finalistów Ligi Mistrzów, czyli PSG. W drużynie zostały przecież największe gwiazdy, z Neymarem i Mbappe na czele. Gdy ofensywę uzupełnimy o takie nazwiska jak Icardi czy Di Maria, mamy naprawdę potworną siłę rażenia, która w grupie będzie nękała defensywy Man Utd, Lipska i Basaksehiru. Szczególnie ciekawie zapowiadają się boje z Czerwonym Diabłami, które pozyskały latem… Edinsona Cavaniego. Smaczek jak się patrzy! Z Lipskiem z kolei paryżanie grali w sierpniu w półfinale Ligi Mistrzów.
Jak zwykle w szerokim gronie faworytów Ligi Mistrzów jest FC Barcelona, choć patrząc na drużynę Ronalda Koemana trudno uwierzyć, by 29 maja 2021 roku była w stanie triumfować w stambulskim finale. Nie brakuje głosów, że już zimą Messi spróbuje kolejnej ucieczki do Manchesteru City, albo przynajmniej legalnie zwiąże się z tym klubem kontraktem obowiązującym od lata 2021. Barca sezon ligowy zaczęła nieźle, ale w ostatni weekend przegrała 0:1 z Getafe po fatalnym meczu. Messi nie strzelił jeszcze bramki z gry. Rewolucji kadrowej nie było, spektakularnych wzmocnień także, Griezmann nadal jest ciałem obcym, a klub boryka się z wieloma problemami organizacyjnymi i chyba wszyscy socios oczekują wiosennych wyborów i odejścia prezesa Bartomeu. Czy w tej atmosferze można myśleć o wygraniu Ligi Mistrzów? Oczywiście, że można. Ale raczej w kategorii myślenia życzeniowego. W grupie Barca stoczy ciekawe boje z Juventusem i raczej bez problemu ogra Dynamo Kijów oraz węgierski Ferencvaros.
Na podobnym pułapie jak Barcelona jest obecnie Real. Latem Florentino Perez nie sprowadził żadnych nowych zawodników. Wygląda to tak, jakby celem Los Blancos w tym sezonie było wygranie La Liga dzięki słabości Barcy, a przy okazji przygotowanie transferowej ofensywy na kolejne lato (mówi się o Haalandzie i Mbappe). Obecna kadra Realu nie gwarantuje żadnych sukcesów, a ostatnia porażka z Cadiz jest tego najlepszym dowodem. Zidane wie jednak jak wygrywać Champions League, więc nikt Królewskich lekceważyć nie może. W grupie mistrzowie Hiszpanii zmierzą się z Interem, Borussią Moenchengladbach i Szachtarem Donieck.
Grono zespołów, które stać na zwycięstwo w elitarnych europejskich rozgrywkach uzupełnijmy jeszcze o Juventus z żądnym sukcesów Cristiano Ronaldo i wzmocnioną plejadą wyśmienitych zawodników Chelsea.
Nie miejmy złudzeń – jesienne mecze grupowe o niczym nie zdecydują. Faworyci zapewne zgodnie zameldują się w 1/8 finału, a prawdziwa walka rozgorzeje w fazie pucharowej. Tym nie mniej już teraz na myśl o tym, że już jutro usłyszymy hymn Ligi Mistrzów, przechodzą nas ciarki!
Faworytów Ligi Mistrzów poznasz po kursach.