Skip to main content

Jeszcze kilka lat temu nie do pomyślenia byłby taki tytuł dotyczący LaLiga. No bo jakim cude liga, w której grają Leo Messi czy Cristiano Ronaldo mogłaby dostać taki przydomek? CR7 nie ma, trochę się zmieniło i niestety rozgrywki Primera Division są coraz mniej spektakularne i widowiskowe.

Zerknijmy na ostatni weekend:
Serie A: 41 goli w 10 meczach
LaLiga: 19 goli w 10 meczach
Bundesliga: 19 w 9 meczach
Ligue1: 35 w 10 meczach
Premier League: 28 w 10 meczach

Oczywiście można powiedzieć, że to wyjątek i podobne liczby ma Bundesliga, ale niestety to nie jest odosobniony przypadek, jeśli chodzi o kwestie LaLiga. To jest coś, co postępuje w ostatnim czasie coraz częściej.

Dla przykladu CIES przeanalizowało 279 meczów LaLiga od 1 lipca 2016 do 31 marca 2017 i w nich kibice zobaczyli 808 goli, co daje 2,90 na mecz. Pod względem średniej tylko szwedzka Allsvenskan i szwajcarska Super League były lepsze – 3,01 i 3,33. A reszta TOP5? Anglia 2,84; Włosi 2,80; Niemcy 2,71; Francja 2,60.

Spadek był już widoczny za sezon 2018/19. Wówczas nadal w tyle było Ligue1 – 2,56, ale LaLiga wyprzedziła ją tylko trzema setnymi – 2,59. Serie A miało 2,68, a pozostałe dwie spośród najmocniejszych lig trochę odjechały wtedy – Premier League 2,82 i Bundesliga 3,18!

W obecnym sezonie liczba goli na mecz w Hiszpanii to 2,15! Dla porónania 3,64 mają Włosi; 3,58 Anglicy; 3,08 Niemcy i nawet Francuzi mają 2,79. Krótko mówiąc mamy przepaść. Skoro w meczach Serie A czy Premier League średnio kibic ogląda 1,5 gola więcej w przeciągu 90 minut, to przy dziesięciu meczach w kolejce, każdy weekend daje 15 goli różnicy!

El Clasico też
Pamiętacie klasyki sprzed kilku lat? Oczywiście to było tak, że Messi napędzał Ronaldo i na odwrót. Teraz Portugalczyka brak, tylko nadal jest mnóstwo jakości w tych ekipach, a mimo tego El Clasico już nie budzi takich wielkich emocji. Dlaczego? Jakoś to się wszystko przesyciło i uspokoiło. Najlepszym przykładem niech będzie fakt, że w pięciu ostatnich meczach Barcelony z Realem padło zaledwie 8 goli! Kilka lat temu nie do pomyślenia.

Gdzie powód – piłkarze czy trenerzy?
Teraz zastanówmy się, co lub kto jest tej sytuacji winny. Z jednej strony można powiedzieć, że przecież odszedł Ronaldo, ale w drugą stronę przyszło wielu ciekawych graczy, na wysokim poziomie. Dlaczego nie przeceniałbym kwestii samych zawodników.

Gorzej wygląda sprawa z trenerami. Tyle mówiło się, że w Hiszpanii mamy mnóstwo trenerów grających do przodu i taki futbol, który chce się oglądać, ale niestety to jest pół prawda, czytaj: fałsz!

Zerknijmy sobie na wszystkie kluby i ich szkoleniowców. W Realu Zidane, w Barcelonie Koeman, a przed chwilą Setien. Jakkkolwiek oceniamy tych trenerów, każdy z nich chce strzelać gole i atakować. Jednak im niżej, tym nieco słabiej pod tym kątem.

Weźmy takiego Simeone w Atletico, Bordalasa w Getafe, Mendilibara w Eibar czy Garitano w Atletiku Bilbao. Jakkolwiek można, a nawet trzeba, cenić ich umiejętności, warsztat trenerski, tak niestety mecze ich zespołów są po prostu nudne! To jest skuteczne, zwłaszcza w przypadku Simeone, który przecież wyciągnął Rojiblancos z niebytu i wprowadził ich na wysoki poziom finansowy i sportowy, ale raczej mało jest przeciętnych kibiców, którzy zachwycają się grą Atleti.

To samo można powiedzieć o Pepe Bordalasie w Getafe. Zrobił z małego klubu maszynkę do przeszkadzania. Ale ta maszynka osiąga kapitalne wyniki. Byli o krok od awansu do Ligi Mistrzów, grali w Lidze Europy. Mimo tego to futbol nastawiony na defensywę, żelazną taktykę w tyłach, no i nie boją się faulować itd.

Jose Luis Mendilibar to już prawdziwy dinozaur wśród trenerów w obecnych czasach. Nie korzysta z kamizelek z GPS-ami, nie interesuje go analiza przeciwnika, a mimo tego trzyma się na topie. Kapitalnie organizuje działania defensywnę, zwłaszcza w wysokim pressingu, ale gra ofensywna to zazwyczaj prosty schemat – piłka do boku, dośrodkowanie i tyle.

Gaizka Garitano przejął Athletic w 2018 roku, gdy ten był w strefie spadkowej. W ubiegły weekend, przed meczem z Levante, Lwy znowu tam się znalazły. Co prawda Baskowie wygrali 2:0, ale to nie zmienia odbioru sytuacji. Athletiku nie da się po prostu oglądać. Są nudni, przewidydwalni i kompletnie pozbawieni ofensywnych atutów. Oczywiście w tym przypadku możliwości transferowe Garitano są niewielkie, ale mimo wszystko, posiadając takich graczy jak Muniain, Williams czy Raul Garcia trzeba wykrzesać z drużyny coś więcej.

Related Articles