
Sytuacja w grupie 1 dywizji A Ligi Narodów zaczyna układać się jakby według scenariusza napisanego gdzieś w Truskolasach. Polska po drugim zwycięstwie z Bośnią zajęła pozycję lidera tabeli. Holendrzy i Włosi zaliczyli mizerną przerwę, podczas której zdobyli tylko po dwa punkty. W listopadzie kadra Jerzego Brzęczka zagra o wygranie grupy i awans na finały Ligi Narodów. Podreperowaliśmy też nieco swój ranking. Nie brak głosów, że to było najbardziej udane zgrupowanie biało-czerwonych pod wodzą obecnego selekcjonera.
Zaczęło się od 5:1 w sparingu z Finlandią. Było optymistycznie, choć nie wolno było zapominać o klasie rywala. A raczej braku klasy. Finowie to co najmniej półka niżej, a w dodatku nie grali w Gdańsku najsilniejszym składem. Tym niemniej były powody do spojrzenia na kadrę przychylniejszym okiem. Dobre recenzje zebrali m.in. Kamil Grosicki (autor hat-tricka) czy Jakub Moder. Ten drugi wywalczył sobie miejsce w podstawowej jedenastce na mecz Ligi Narodów.
Spotkanie z Włochami nie zachwyciło, ale bezbramkowy remis z ekipą Roberto Manciniego to nie koniec świata. To rezultat, który należy szanować. Goście przeważali, ale generalnie nikt po końcowym gwizdku nie mógł czuć się specjalnie skrzywdzony wynikiem. Krytykowany był Grzegorz Krychowiak, znów chwalony Moder. Na plus oceniano także Sebastiana Walukiewicza, który staje się ważną alternatywą na pozycji stopera.
Dopiero wczorajsza rywalizacja w stolicy Dolnego Śląska miała dać odpowiedź jaka będzie przyszłość kadry Brzęczka w tej Lidze Narodów. Czy w listopadzie zagramy o awans, czy tylko o przetrwanie w dywizji A. Niepokój kibiców wywoływała sytuacja zdrowotna Roberta Lewandowskiego, który utykając opuścił boisko w meczu z Włochami. Na szczęście kapitan doszedł do siebie. Bo co znaczy dla reprezentacji, zobaczyliśmy w tym meczu jak na dłoni.
Dwa gole, asysta, wywalczona czerwona kartka bośniackiego stopera, strzał w słupek, zmarnowana setka. Okej, to ostatnie nie najlepiej świadczy o Robercie, ale pokazuje też, że prawie wszystko, co w naszej ofensywie rodziło się w tym meczu, kręciło się wokół snajpera Bayernu. Nie mamy jednak złudzeń – kluczowa była czerwona kartka. Zaczęło nam się grać dużo wygodniej, a w końcu przyszły i bramki. Zwycięstwo 3:0 to powiew optymizmu, jakiego za Brzęczka w meczu o punkty nie mieliśmy już dawno. Może porównywalnie było po 4:0 z Izraelem w eliminacjach. Generalnie jednak środowy triumf to swoista odwilż. Wskoczyliśmy na fotel lidera w grupie i to cieszy. Ale są też inne oczywiste plusy tego zgrupowania. W trzech meczach selekcjoner dał szansę gry wszystkim zawodnikom z pola, część z nich wykorzystała swoją szansę. Nagle najbardziej obleganą formacją w naszej kadrze jest druga linia, a szczególnie jej środek. Do tej pory pewniakami wydawali się Grzegorz Krychowiak i Piotr Zieliński. Pierwszy grał ostatnio słabo, drugi z powodu koronawirusa w tych trzech meczach nie zagrał wcale. A tymczasem świetnie swoją okazję wykorzystali wspomniany Moder, Karol Linetty, Mateusz Klich, Jacek Góralski. Na skrzydłach o swoje miejsce powalczą Kamil Jóźwiak, Sebastian Szymański, ale też bohater meczu z Finami – Grosicki.
Generalnie zaczyna to przypominać kłopot bogactwa i kłopot… dla napastników. Oczywiście nie dla Roberta Lewandowskiego, który jest w tej kadrze pewniakiem. Byłby zresztą w każdej na świecie. Ale już Arkadiusz Milik, którego czeka przygoda z trybunami w Neapolu oraz Krzysztof Piątek, którego akcje w Herthcie wyraźnie spadają, mogą mieć problem z grą na Euro 2020. Jeśli nawet Brzęczek ich zabierze, trudno będzie mu wystawić skład z dwójką napastników, sadzając któregoś z tak dysponowanych pomocników. Oczywiście, do Euro jeszcze osiem miesięcy, a to w piłce nożnej szmat czasu. Ale na dziś dużo bardziej sensowny byłby skład z zagęszczeniem drugiej linii i osamotnionym Lewandowskim na szpicy. Jeśli Milik i Piątek nie dadzą selekcjonerowi argumentów, że warto grać dwójką napastników, to Brzęczek na taki samobójczy krok raczej się nie zdecyduje. Selekcjoner ma oczy i widział, ile dobrego biało-czerwonym w październiku dali pomocnicy, którzy jeszcze niedawno wydawali się być skazani na ławkę rezerwowych.
Słowem – nieco zaśniedziała reprezentacja przeżywa dobry okres, a zastrzyk świeżej krwi może okazać się zbawienny, jak zastrzyk adrenaliny w serce Mii Wallace w pamiętnej scenie Pulp Fiction.