Skip to main content

Anglicy o takich meczach mówią „decider”. Dziś o 20:45 początek meczu Polska – Szwecja. Stawką awans na finały piłkarskich Mistrzostw Świata. Czy trzeba dodawać cokolwiek więcej?

To bez wątpienia jeden z najważniejszych meczów polskiej piłki ostatnich lat. Mecz, który swoją historię pisze na długo przed pierwszym gwizdkiem. Mieliśmy przecież rozpocząć walkę o mundial od półfinałowego barażu z Rosją pod wodzą Paulo Sousy. Portugalczyk reprezentację Polski jednak opuścił, bo wolał pracować we Flamengo. Po kilku tygodniach poszukiwań, Sousę zastąpił Czesław Michniewicz. To on rozpoczął przygotowania do meczu z Rosją, ale wobec wydarzeń z 24 lutego jasne stało się, że do tego meczu nie dojdzie. Polacy odmówili gry przeciwko agresorowi, a potem FIFA ukarała Rosję walkowerem. Polacy awans do finału „znaleźli w czipsach”, ale by pojechać na Mistrzostwa Świata trzeba będzie ograć Szwecję.

I trzeba przyznać, że to my jesteśmy faworytem tego meczu, choć każdy, kto miał nieprzyjemność oglądania naszego towarzyskiego meczu ze Szkocją kilka dni temu, może mieć spore wątpliwości. Ale kilka faktów mocno przemawia za Polakami. Po pierwsze fakt rozegrania dzisiejszego meczu w Chorzowie. Wypełniony po brzegi „Kocioł Czarownic” powinien ponieść biało-czerwonych do lepszej gry. Po drugie to my mamy w składzie jednego z najlepszych piłkarzy na świecie, Roberta Lewandowskiego. To po prostu atut sam w sobie. Po trzecie Szwedzi mają za sobą ciężkie 120 minut gry na maxa w podstawowym składzie. My w Szkocji oszczędzaliśmy Lewandowskiego, a można odnieść wrażenie, że wszyscy generalnie się oszczędzali. I wreszcie po czwarte – Szwedzi w ostatnich miesiącach grają na wyjeździe po prostu słabo. Przegrywali z reprezentacjami znacznie słabszymi niż Polska.

Jest więc kilka mocnych argumentów, przemawiających za Polakami. Są też i takie, które wskazują na Szwedów. To przecież od lat reprezentacja poukładana i dobrze zorganizowana. Nie przechodziła takich turbulencji ze zmianami trenerów jak nasza. I nigdy nie leżała Polakom, a najlepszym dowodem tego niech będzie mecz sprzed 9 miesięcy, kiedy w finałach Euro 2020 Trzy Korony wygrały z drużyną Sousy 3:2. Tamten mecz miał interesujący przebieg, bowiem Szwedzi prowadzili 2:0, ale potem to Polska zdominowała wydarzenia na boisku. Dublet Lewandowskiego dał nam remis i marzenia o wygranej na wagę awansu do 1/8 finału odżyły. W doliczonym czasie gry Szwedzi wykorzystali jednak kontratak i zadali cios kończący.

Polskich kibiców mogą niepokoić również personalia. Kontuzji w meczu ze Szkocją doznali Bartosz Salamon, Arkadiusz Milik i Krzysztof Piątek. Ci dwaj pierwsi dziś nie zagrają na pewno. Szansa na występ Piątka jest znikoma – jeśli już to z ławki. Już wcześniej jasne stało się, że w finale barażu nie zagrają z różnych względów Paweł Dawidowicz, Mateusz Klich, Maciej Rybus i Karol Świderski. Oczywiście – nie każdy z nich byłby podstawowym wyborem Michniewicza, ale niemal każdy mógł być brany pod uwagę przy wystawianiu jedenastki na dzisiejsze spotkanie. Tymczasem garnitur się skurczył, a praktycznie jedyną alternatywą na drugiego napastnika jest w tym momencie Adam Buksa. Nie brak opinii, że wobec tego selekcjoner zdecyduje się na wariant z jednym napastnikiem, a za serwis za jego plecami odpowiadać będą ofensywnie usposobieni rozgrywający – Piotr Zieliński i Sebastian Szymański. Zresztą, spekulacje na temat składu naszych trwają od ładnych kilku dni, a niemal każdy ekspert i dziennikarz próbuje wystawić swój skład. Kto będzie najbliżej prawdy ? Przekonamy się za kilka godzin.

Szwedzi też mają swoje problemy personalne. Nie do gry są Ludwig Augustinsson oraz Martin Olsson. Najpewniej tylko z ławki wejdzie Zlatan Ibrahimović, który chciałby w listopadzie zagrać swój ostatni wielki turniej. Jeśli dziś jego drużyna przegra, marzenia o tym prysną. Ale i przed Robertem Lewandowski pewnie już niewiele okazji, by zabłysnąć na największej scenie. Dość powiedzieć, że Lewy na mundialu gola jeszcze nie strzelił…

Dziś cała piłkarska Polska nerwowo oczekuje na początek meczu o mundial. Mamy nadzieję, że Stadion Śląski znów będzie świadkiem historycznego sukcesu biało-czerwonych.

Related Articles