Nasza reprezentacja wykorzystała wolny termin związany z wygranym walkowerem meczem przeciwko agresorowi wojennemu. Biało-czerwoni zagrali ze Szkocją i był to selekcjonerski debiut Czesława Michniewicza. Wypadł co najwyżej przeciętnie, choć to raczej eufemizm.
Co tu dużo mówić – gdyby nie nasz bramkarz, Łukasz Skorupski, dostalibyśmy od Szkotów solidne lańsko. To o tyle zaskakujące, że Michniewicz nie wystawił wcale rezerwowego składu, by oszczędzać zawodników przed wtorkowym finałem baraży. Gdyby zamiast Skorupskiego umieścić w składzie Wojciecha Szczęsnego, a do ataku wstawić Roberta Lewandowskiego, moglibyśmy mówić o podstawowej jedenastce.
Patrząc na pomeczowy bilans zysków i strat można się tylko cieszyć, że nie ryzykowano zdrowiem Roberta Lewandowskiego. Już w trakcie meczu z boiska zejść musieli Arkadiusz Milik i Bartosz Salamon. W piątek rano okazało się, że do grona kontuzjowanych dołączył jeszcze Krzysztof Piątek, czyli autor wyrównującej bramki, zdobytej tuż przed końcem meczu. Piątek wykorzystał rzut karny, podyktowany za wątpliwe przewinienie na samym sobie. Prawdę powiedziawszy wyglądało to na ordynarną symulkę napastnika Fiorentiny, ale sędzia wskazał na wapno, a „Pio” okazji nie zmarnował. Tym samym na Hampden Park po raz kolejny rzutem na taśmę wyrwaliśmy remis. W 2015 był to remis 2:2 w ważnym meczu eliminacyjnym. Wczoraj 1:1 jedynie w sparingu.
Wieści dotyczące Salamona nie są optymistyczne – prawdopodobnie ma z głowy piłkę na około miesiąc. W przypadku Milika nie jest tak źle – przyjechał na kadrę z lekkim bólem mięśnia, który odezwał się także w trakcie mecze ze Szkotami. Snajper Marsylii poprosił więc o zmianę. Nie wygląda to na nic poważnego, ale trudno też uwierzyć, że Michniewicz wystawi we wtorek nie do końca zaleczonego zawodnika, ryzykując, że będzie musiał robić zmianę po kilkunastu minutach i przeorganizować grę zespołu.
Wobec kontuzji Milika i Piątka można zakładać, że Michniewicz we wtorek wystawi jednego klasycznego napastnika i będzie nim Lewandowski. Kto za jego plecami? Być może ofensywni pomocnicy – Piotr Zieliński i np. Sebastian Szymański lub Jakub Moder. Wydaje się to sensowny ruch, ale na decyzje selekcjonera poczekamy jeszcze kilka dni. Trzeba jedynie trzymać kciuki, by przy wsiadaniu do samolotu, wchodzeniu schodami na hotelowe piętro lub podczas treningu nikomu już się nic nie stało – szczególnie Lewandowskiemu, bo byłaby to katastrofa.
Jeśli Szwedzi obejrzą sobie to spotkanie, a pewnie już to zrobili, to raczej nie będą lamentować, że trafili na potwornie silnego rywala. Wiedzą oczywiście, że Lewandowski to ogromna wartość dodana do biało-czerwonej kadry, przekonali się o tym w czerwcu na Euro, ale pamiętajmy, że wtedy mimo dubletu Lewego Trzy Korony wygrały. Jeśli maskowaliśmy swoje atuty, by nie odsłaniać się przed rywalem w najważniejszym meczu tego półrocza, to wyszło to nam znakomicie. Po takich 90 minutach nikt nie podejrzewa reprezentacji Polski o dobrą grę w piłkę.