Znamy ćwierćfinałowe pary Ligi Mistrzów, Ligi Europy i Ligi Konferencji. Wiadomo, że elektryzują nas te najbardziej prestiżowe rozgrywki i tam największym hitem będzie starcie Chelsea z Realem Madryt, ale i w Lidze Europy ciekawym hitem będzie mecz RB Lipsk z Atalantą. Na rywala czekał też Arkadiusz Milik w Lidze Konferencji i będzie to grecki PAOK.
Champions League:
Chelsea – Real Madryt
Manchester City – Atletico Madryt
Villarreal – Bayern
Benfica – Liverpool
Wszyscy chcieli trafić na zdecydowanie najsłabszą Benficę i udało się Liverpoolowi. Mamy tutaj dwóch zdecydowanych faworytów ćwierćfinałów – właśnie "The Reds" i Bayern w starciu z Villarrealem. Jeśli jednak porównać te dwa spotkania, to dużo większym faworytem jest Liverpool. Benfica jest słabiutka, co zresztą pokazała w drugim spotkaniu z Ajaksem, gdzie długo nie wchodziła nawet na połowę gospodarzy. Awans udało się po prostu przepchnąć, a podziękowania należą się Andre Onanie, który spóźnił się z interwencją i wyszedł w pole karne łapać muchy. W lidze też odstają od Porto i Sportingu, to już nie ten zespół, który seryjnie zdobywał tytuły. W ostatnich dwóch sezonach przeszkodą nie do przejścia była dla nich 1/32 Ligi Europy, dlatego ich obecność jest tu największą niespodzianką. A Liverpool właśnie wygrał dziewiąty mecz z rzędu w Premier League i ostro naciska na City. Jeśli już gdzieś spodziewać się sensacyjnego awansu, to prędzej w meczu Villarrealu z Bayernem, bo w końcu bawarskiej defensywie do monolitu daleko, a forma Hiszpanów jest niezła. Emery to wytrawny taktyk i będzie chciał w wyrachowany sposób zatrzymać Bayern i uderzyć w najsłabsze punkty. Ale jeżeli Lewandowski się odpali, to żadne sztuczki taktyczne tu nie pomogą.
Dwie pozostałe pary zapowiadają się bardziej ekscytująco. Tuchel nigdy nie przegrał z Realem Madryt – ani jako trener Borussii, ani PSG, ani Chelsea. Jego bilans to cztery remisy i dwie wygrane, szczególnie ważna była ta rok temu w półfinale Champions League. Chelsea oddała piłkę Realowi, wymieniła dużo mniej podań, ale w wyrachowany sposób, pilnując korzystnego wyniku, ich wyeliminowała. Manchester City za to… nigdy nie grał z Atletico! Kiedy Diego Simeone zaczął budować swój pomnik w Madrycie, to Guardiola już przygodę z Barceloną kończył. W lidze załapał się na tylko jeden mecz z Simeone i wygrał, ale Argentyńczyk zalazł mu za skórę w ostatnim sezonie w Bayernie. Guardiola przyszedł wygrać Ligę Mistrzów, a zaliczył trzy półfinały z rzędu. Ten ostatni był wyjątkowo pechowy. Akcją życia popisał się Saul Niguez, który przedryblował pięciu czy sześciu graczy Bayernu i zdobył spektakularną bramkę. W rewanżu Bayern stworzył 33 (!) okazje, oddał 11 strzałów celnych, Muller nie wykorzystał karnego, a Oblak wyprawiał cuda w bramce. Było to coś porównywalnego z historią Chelsea na Camp Nou i golem Torresa na 2:2, ale o traumatycznym meczu Guardioli z Atletico pamięta już mniej osób.
Liga Europy:
RB Lipsk – Atalanta
Eintracht Frankfurt – FC Barcelona
West Ham – Olympique Lyon
SC Braga – Rangers FC
Od razu rzuca się w oczy pierwsza para i niedoszły półfinał Champions League z sezonu 2019/20. To będzie hit ćwierćfinałów. Lipsk i Atalanta to zespoły, które od kilku lat zajmują w swoich ligach miejsca w TOP3 i regularnie grają w fazie grupowej Champions League. Dla obu drużyn szczególny był sezon 2019/20. RB Lipsk dotarł do półfinału, deklasując Tottenham w 1/8, a potem już w pandemicznym mini-turnieju eliminując Atletico Madryt w ćwierćfinale. To był wyjątkowy sezon, bo od ćwierćfinałów rozgrywane były pojedyncze spotkania, bez rewanżów. Atalanta była o włos od wyeliminowania PSG, ale w niewytłumaczalny sposób dała sobie wbić dwa gole w 90. i 93. minucie, przegrywając 1:2 i nie napisała romantycznej historii. A to była wielka szansa na półfinał RB Lipsk vs Atalanta, gdzie mielibyśmy sensacyjnego finalistę. Olympique Lyon to uznana marka, ale tylko z nazwy, bo obecnie tuła się gdzieś w lidze francuskiej daleko poza czołówką, dlatego zdecydowanym faworytem jest West Ham. A szczególnie po takim spotkaniu, jakie rozegrali przeciwko Sevilli.
Cały czas dziwnie jest widzieć Barcelonę w Lidze Europy. Szczególnie w takiej formie, będzie zdecydowanym faworytem starcia z Eintrachtem. Niemcy poważnie podchodzą do swoich występów w Europie. Co prawda Champions League to na razie tylko strefa wyobraźni, ale w Lidze Europy już zdążyli się zaznaczyć, kiedy w sezonie 2018/19 byli o włos od finału. Przegrali tam dopiero po karnych z Chelsea i to nie trafiając tych numer 4 i numer 5, a w obu meczach było 1:1. To ten Eintracht z bałkańskim dynamicznym kwartetem z przodu – Jović, Kostić, Gaćinović, Rebić. A był jeszcze Sebastian Haller. Barca gra efektownie, jest niepokonana aż od 11 spotkań. Nie ma ich w Pucharze Króla, o tytuł nie walczą, więc Liga Europy jest szansą wygrania rozgrywek, do których nigdy nie byli przyzwyczajeni. Za to ostatnia para jest zdecydowanie najmniejszego kalibru. Co prawda pamiętamy Bragę z finału Ligi Europy w 2011, ale to cały czas malutki zespół, którego szczytem jest właśnie taki gdzieś ćwierćfinał, a Rangersi bez Stevena Gerrarda dużo tracą, nie są już tak mocni, jak rok temu, kiedy wygrali ligę bez porażki i ośmieszyli Celtic, ale pokonanie Borusii Dortmund w 1/16 może imponować.
Liga Konferencji:
Leicester – PSV
Bodo/Glimt – Roma
Feyenoord – Slavia Praga
Olympique Marsylia – PAOK
Tu nie będziemy się specjalnie rozpisywać. Liga Konferencji jest jeszcze traktowana po macoszemu, swego czasu trochę kpiąco mówił o niej Brendan Rodgers, ale mimo wszystko chyba mu się rozgrywki spodobały, bo wystawia najlepsze, co ma. PSV zresztą tak samo – trener Roger Schmidt po niesamowitym 4:4 z Kopenhagą, wystawił dziewięciu tych samych zawodników na Utrecht. Później w rewanżu Holendrzy zlali Duńczyków okrutnie i nie jest powiedziane, że Leicester to faworyt. Takim będzie na pewno Roma. Pamiętacie 6:1 z fazy grupowej i ośmieszenie się Mourinho? Tym razem znów wypalił, że kiedy jego zespół mierzył się w tych rozgrywkach, to piłkarze Lazio spędzili noc na paleniu papierosów z Sarrim. Cały on. Ale mimo wszystko rzymianie brną dalej i dalej, a Portugalczyk i tak wystawia Abrahama, Ruiego Patricio, Mychitariana, Smallinga, Veretouta, Pellegriniego, czyli całą swoją śmietankę. Ćwierćfinał to okazja do rewanżu za tamten blamaż. Ten puchar wymyślono właśnie dla takich historii, jak ta Bodo/Glimt. Arkadiusz Milik za to zmierzy się z PAOK-iem i nie da się ukryć, że razem z kolegami pełnią funkcję faworytów. Feyenoord kontra Slavia to chyba para, która ciekawi nas najmniej. To też powtórka z fazy grupowej, gdzie raz Holendrzy wygrali 2:1, a za drugim razem wyrwali remis w doliczonym czasie.