Skip to main content

Do 70. minuty w hicie Ekstraklasy było 0:0. Sześć minut później Lech Poznań prowadził już 3:0 po dwóch trafieniach Ishaka i jednym Kownackiego. Te kilka minut wstrząsnęło szczecińską Pogonią, a Lecha przywróciło na fotel lidera Ekstraklasy.

W poprzedniej kolejce zmienił się lider Ekstraklasy po raz pierwszy od bardzo dawna, bo aż od poczatku sierpnia. Lech przegrał w ostatnich minutach w Gdańsku, a Pogoń wygrała w ostatnich minutach w Mielcu, co przetasowało szczyt tabeli. Te dwa wyniki sprawiły, że "Kolejorz" przyjechał na stadion lidera w jednym celu – żeby błyskawicznie odebrać im ten fotel. I to im się udało. Lech był w tym spotkaniu zespołem lepszym, bardziej świadomym, sprawniej zorganizowanym, mającym wyższe posiadanie piłki. Może nie otłukiwał bramki Dante Stipicy, ale pewnie zgarnął trzy punkty. W wielkim hicie Ekstraklasy Lech Poznań pokazał swoją siłę i pokonał Pogoń na jej stadionie aż 3:0.

Pierwsza połowa dla postronnego widza była nudna, łagodnie to ujmując. Oba zespoły raczej postawiły na wyrachowanie, Lech podchodził wyżej pressingiem, miał częściej piłkę, ale niewiele z tego wynikało. Strzałów na obie bramki praktycznie nie oglądaliśmy. Jedna w miarę groźna akcja to zablokowany strzał Zahovicia i to tyle. Uznano to statystycznie za jedyny strzał celny. Zabawa z golami zaczęła się dopiero w drugiej połowie, a akcja na 1:0 to jakby była wyjęta z jakiejś FIFY albo najlepszych lig europejskich. Delikatne, prostopadłe i górne podanie od Radosława Murawskiego, błyskawiczne zgranie głową przez Kamińskiego i strzał Ishaka. Kapitan Lecha wrócił w spektakularnym stylu, bo w Gdańsku nie grał przez kontuzję i zespół bez niego sobie nie poradził, szczególnie biorąc pod uwagę skuteczność. Szwed w Szczecinie trafił dwukrotnie, jest liderem klasyfikacji strzelców z 13 trafieniami.

Pierwszy gol rozwiązał worek z bramkami. Lech wykorzystał oszołomienie przeciwnika i poszedł po kolejne. Dwie minuty później było już 2:0 po dośrodkowaniu Joela Pereiry i strzale Dawida Kownackiego. Później znów Kownacki w roli głównej, choć może bardziej Mateusz Łęgowski, który go sfaulował. Ishak skutecznie wykorzystał jedenastkę i było już pozamiatane. Lech załatwił sprawę w sześć minut. Tym boleśniejsze jest to dla gospodarzy, że stadion przy Twardowskiego był w tym sezonie twierdzą. Nikt wcześniej nie był w stanie wywieźć ze Szczecina trzech punktów. Lech Poznań jest pierwszym zespołem, któremu się to udało. Lech wyprzedził Pogoń w tabeli i może przywłaszczyć sobie cytat ze szczecińskiego transparentu widocznego na Stadionie imienia Floriana Krygiera, że właśnie obiera kurs na mistrza.

Jedno jest jasne, że w 23. kolejce Ekstraklasy Lech Poznań boleśnie sprał Pogoń, wypunktował w drugiej połowie i wypompował z dość mocno nakręconej drużyny mnóstwo powietrza. Ten mecz bardzo przypomniał ten, w którym Pogoń straszyła Legię Czesława Michniewicza w poprzednim sezonie. Tyle, że wówczas bolesne było pierwsze pół godziny, po którym Legia prowadziła 4:0. Tu bolesne było sześć minut w drugiej połowie. Gdzieś z tyłu głowy musimy mieć nadal hasło: "to jest Ekstraklasa i tego nie zrozumiesz". Tu nic nie jest oczywiste. W drugim szeregu czai się Raków. To nie tak, że zespół z Poznania właśnie przyklepał sobie tytuł mistrzowski na stulecie istnienia. Za chwilę kierowca, który obrał kurs na mistrza znów może się zmienić. Tym bardziej, że takich kierowców jest trzech, a już w następnej kolejce następny hit Ekstraklasy, który także wiele nam powie – Raków vs Lech.

 

Related Articles