Kiedy już wszyscy zacierali ręce na konkurs jedenastek, to przydarzyło się coś kuriozalnego. Niewytłumaczalnie zachował się Alex Sandro, zgrywając piłkę klatką piersiową do… Matteo Darmiana, Chiellini odpuścił interwencję, bo nie chciał faulować, do piłki dopadł Alexis Sanchez i w 121. minucie został bohaterem Interu.
Zacznijmy od małej prywaty… Superpuchar grany gdzieś w połowie sezonu trochę się zaciera. Kibice są skupieni na innych priorytetach, ligowa walka trwa w najlepsze. Superpuchar pełni funkcję przerywnika, fani nawet nie odliczają dni do walki o trofeum. Inaczej sprawa wygląda na początku sezonu. Fajnie zagrać sobie, jakby nie patrzeć, sparing okraszony pucharem. W Polsce po rzutach karnych Raków Częstochowa pokonał Legię, w Anglii Leicester pokonało Manchester City, a we Włoszech fisiuje się z Superpucharem w styczniu. Jeszcze dekadę temu był to normalny mecz przetarcia przed sezonem ligowym. Włosi jeszcze i tak nie są aż tak pazerni, jak Hiszpanie, którzy stworzyli sobie w środku sezonu turniej czterech drużyn w Arabii Saudyjskiej i wczoraj na przykład oglądaliśmy El Clasico w półfinale.
Włosi, zamiast jak zwykle na San Siro, zaczęli wyjeżdżać na przykład do Pekinu. W 2014 roku grali zimą w Katarze, w 2015 latem w Szanghaju, w 2016 zimą znów w Katarze, w 2017 jeszcze wrócili na Stadio Olimpico, ale od 2018 roku znów zaczęli sobie podróżować po świecie (konkretnie w Arabii Saudyjskiej) i gdyby nie pandemia, to pewnie Inter z Juventusem znów jechałby gdzieś do Chin, Kataru czy innej Arabii Saudyjskiej zagrać meczyk. Pandemia uratowała zawodników przed podróżowaniem w dziwne rejony w trakcie sezonu. Jeszcze jechać gdzieś w egzotyczne miejsce w trakcie przygotowań do sezonu – okej, ale pchać się do Kataru w zimę, kiedy na głowie rozkręcona na dobre Serie A, rynek transferowy, a za chwilę już Champions League?
Wróćmy jednak do samego spotkania… w nim przez cały mecz dominował Inter, który miał dużo wyższe posiadanie piłki, stworzył trzy razy więcej szans. Spośród celnych strzałów Juventusu za to… 50% wpadło do siatki. Jeden z nich to bramka Wenstona McKenniego z główki po dośrodkowaniu Alvaro Moraty, a drugi to strzał Locatellego minutę później. Następnie przez półtorej godziny (60 minut podstawowego czasu i 30 minut dogrywki) "Stara Dama" ani razu nie wysiliła Samira Handanovicia. Było kilka gorszych bądź lepszych szans, jak choćby minimalny strzał Bernardeschiego w 48. minucie, ale więcej pracy miał po drugiej stronie Mattia Perin.
McKennie trafił w 25. minucie, a Lautaro Martinez pewnie wyrównał z rzutu karnego dziesięć minut później. Kolejne gole już nie padły, aż do 121. minuty i opisywanego wcześniej "wielbłąda" w obronie Juventusu. Alexis Sanchez już w pierwszej części dogrywki miał świetną okazję, ale po strzale z główki piłka minimalnie minęła słupek. Za drugim razem już się nie pomylił i okazał się świetnym jokerem, bo na boisko wszedł w 75. minucie. Nerrazzuri byli w tym meczu lepsi, a po golu Alexisa po prostu oszaleli z radości. Mecz w trakcie sezonu, najmniej istotne ze wszystkich trofeów, ale zawsze to miło pokonać Juventus.