Skip to main content

Dziś pierwsze spotkanie półfinałowe tej edycji EFL Cup. Jutro drugi mecz, a w przyszłym tygodniu rewanże. W stawce pozostały trzy ekipy z Londynu i FC Liverpool. Czy zatem szykuje się sukces którejś ze stołecznych drużyn? W dzisiejszym półfinale derby – Chelsea vs Tottenham. Początek o 20:45.

Na pewno trofeum nie obroni Manchester City, który w ostatnich latach całkowicie zdominował Puchar Ligi Angielskiej. Obywatele wygrali cztery ostatnie edycje i pięć z sześciu ostatnich. Guardiola uczynił sobie z wygrywania tego pucharu tradycję. Tę tradycję przerwał mu w tym sezonie West Ham, który w 1/8 finału ograł Citizens po rzutach karnych. Młoty przepadły jednak w ćwierćfinale, gdzie musiały uznać wyższość Tottenhamu.

No właśnie – Tottenham gra dziś wyjazdowy mecz z Chelsea i trudno nie mieć sporych oczekiwań. W miniony weekend czołowe ekipy Premier League rozpieszczały kibiców. Znakomity był mecz Arsenalu z Manchesterem City, ale wcale nie gorszy Chelsea z Liverpoolem. Czy dziś najwyższa jakość będzie zachowana?

Dużo może zależeć od składów, w jakich wystąpią drużyny. Zwykle EFL Cup traktowany był przez czołowe zespoły Premier League jako swoisty poligon doświadczalny. Szanse dostawali rezerwowi, a czasem nawet uzdolniona młodzież. Dopiero gdy pojawiała się realna szansa na wygranie pucharu, do gry częściej wchodzili podstawowi gracze. Ten sezon jest jednak specyficzny, bo co chwila z kadr wszystkich zespołów wypadają chorzy na koronawirusa zawodnicy. Ustawianie składu coraz bardziej przypomina puzzle, w których brakuje sporej ilości elementów. Intensywność sezonu powoduje także sporą liczbę kontuzji.

A to nie koniec powodów absencji, bo np. w Chelsea z kadry meczowej wyleciał Romelu Lukaku. Belg miał być największym wzmocnieniem w letniej przerwie, a tymczasem okazuje się, że może stać się największym problemem. Nie strzela zbyt wielu bramek, a co gorsza udzielił ostatnio kontrowersyjnego wywiadu, w którym wypalił, że tak naprawdę tęskni za Interem! Reakcja Thomasa Tuchela była spodziewana. Lukaku nie zagrał z Liverpoolem i prawdopodobnie nie zagra także dziś z Tottenhamem. Problemy ze snajperem to zresztą coś, co łączy obie londyńskie ekipy. Harry Kane to znakomity napastnik i nie sprawia takich wychowawczych kłopotów jak Lukaku, ale jest inna zagwozdka. Dlaczego strzela tak mało goli? W zeszłym sezonie był maszyną do zdobywania bramek i zaliczania asyst, a w tym sezonie dopiero ostatnio choć odrobinę podreperował swój dorobek. Generalnie jest jednak słabo.

Kibiców Spurs może jednak cieszyć to, że od kiedy zespół objął Antonio Conte, Koguty nie przegrywają, a zdecydowaną większość spotkań po prostu wygrywają. W miniony weekend zanosiło się na wpadkę, za jaką trzeba uznać bezbramkowy remis z Watfordem, ale rzutem na taśmę Davinson Sanchez strzelił bramkę na wagę wygranej. Tottenham nie rezygnuje z walki o TOP 4 i na pewno ma na realizację celu większe szanse niż Chelsea na mistrzostwo. The Blues w okresie świąteczno-noworocznym wygrali tylko jeden z czterech meczów i w efekcie przewaga Manchesteru City wzrosła do dwucyfrowej. Jeszcze kilka takich kolejek i Chelsea będzie oglądać się za siebie, a nie spoglądać za Citizens.

W tym sezonie Chelsea zagrała już z Tottenhamem raz – we wrześniu w północnym Londynie podopieczni Tuchela wygrali aż 3:0 po bramkach mocno nieoczywistych strzelców – Thiago Silvy, N’Golo Kante i Antonio Rudigera.

Related Articles